W związku z tym, iż bloga założyłam w sumie w trakcie świąt, postanowiłam zrobić jeszcze post w tej tematyce, praktycznie na ostatni dzwonek.
Osobiście, kocham święta. To czas wolny, który możemy spędzić z rodziną, przy jedzeniu, dużej ilości jedzenia, prezentów, w miłej atmosferze.Jestem osobą przywiązującą dużą wagę do tradycji i różnych sentymentalnych rzeczy. Niestety, dla mojej rodziny nie liczy się już tradycja wigilijna. Muszę jej przypominać, o takich banalnych rzeczach, jak czytanie biblii przed posiłkiem wigilijnym, czy sianko pod stołem. Sama nie jestem wielką wierzącą, ale chodzę do kościoła po podpisy do bierzmowania. Tutaj tłumacze, bo pewnie większość nie za bardzo wie, o co chodzi. W mojej parafii, i pewnie w większości Bydgoskich też, a może i nawet w innych miastach (tego nie wiem) po każdej mszy należy udać się po podpis, aby księża wiedzieli czy dana osoba chodzi do kościoła przed bierzmowaniem i na tej podstawie będą mogli udzielić tego sakramentu. Jak sami mówią : "Nie oceniam czy wierzysz, leczy czy praktykujesz".Ta metoda się sprawdza, bo i mnie motywuje do pokazywania się na mszach niedzielnych i chodzenia, do znienawidzonej przeze mnie spowiedzi :) Dobra, wracając do tematu głównego - ważne są dla mnie proste, a jakże piękne tradycje. Zawsze pilnuję, czy na stole znajduje się talerz dla "strudzonego wędrowca" i dwanaście potraw.
To, co jest jeszcze dla mnie ważne, to dawanie. Wiadomo, każdy z nas lubi prezenty dostawać (chyba, że jest się dziwnym), ale ja bardzo lubię też dawać i patrzeć, jak ten "ktoś" cieszy się z podarunku. Szczególnie w tym roku radość sprawiło mi patrzeć, jak moje babcie cieszyły się z samodzielnie przeze mnie zrobionych aniołków.

Na pasterkę nigdy nie chodzę, bo sama nie chce, a moja rodzina nie jest zbyt chętna. Z resztą, jak popijają sobie w święta, to w sumie do celu by nie dotarli. Przyznaję się, nigdy na pasterce nie byłam. Szkoda, bo chciałabym zobaczyć, jak to wygląda. Moja katechetka zawsze powtarzała, że : "Swojego syna jak miał roczek zabrałam na pasterkę i spał w wózku i tak co roku, a ty jeszcze nigdy nie byłaś - wstyd". Była to znienawidzona katechetka, ale w tym, jednym, miała racje.
Ostatnią ważną rzeczą w moim przygotowaniu do świat są piosenki. Moi rodzice uwielbiają klasyki. Zwykłe kolędy w ładnym wykonaniu. Ja też je bardzo lubię, w końcu uważam się za tradycjonalistkę. W tym roku naszła mnie ochota, nie na kolędy, lecz zwykłe, aczkolwiek mające swój urok, piosenki świąteczne. Po angielsku, po polsku, nie ważne. Zebrałam je wszystkie na pendrive i puściłam przez telewizor. Odbiór był natychmiastowy: "Wyłącz to g*wno i włącz nasze, piękne kolędy". I co zrobić ? No... nic. Reszta świąt przeleciała z ich kolędami puszczanymi non stop od początku do końca.
O prezentach, które dostałam, nie będę pisać, bo nie uważam tego za ciekawy temat. Jedzenie, jak jedzenie. Ja się do niego bardzo nie garnę, mimo wszystko znam umiar. W tym roku zasmakowały mi śledzie babci, które wypalają język, gdyż mają zbyt dużą ilość czosnku :)
Myślę, że to tyle w temacie świąt. Ja spędzam je tak i to, co tu opisałam jest dla mnie ważne w ich przeżywaniu. A co dla was jest ważne i czy zgadzacie się ze mną ? Dajcie komentarz lub piszcie do mnie :)
Zapraszam do pozostałych postów:
Zimowy sport ? ŁYŻWIARSTWO !
Jesienna z H&M
Wishlista #1 ♥