Hejka kochani!
Święta i Nowy Rok już dawno za nami, lecz ja jeszcze na chwilę chciałabym się przy tamtym czasie zatrzymać.
Wigilia i cały świąteczny okres minął mi naprawdę dobrze - w gronie najbliższych, bez większych rodzinnych sprzeczek i zmartwień. Najadłam się wszystkiego - po prostu, jak świnka, a także dostałam kilka wymarzonych prezentów. Właśnie o nich chciałabym się rozpisać w tej notce.
W zeszłym roku nie pokazałam wam tego, co otrzymałam od bliskich, więc w tym, dla odmiany to tutaj przedstawię. Nie chciałabym abyście odebrali tę notkę jako moje przechwalanie się. W moim zamyśle nie ma ukazania wam, jak wiele i jak drogie były prezenty, które otrzymałam, lecz chciałabym was zainspirować tymi podarkami, byście może kiedyś wykorzystali je, jako prezenty dla swoich bliskich na najbliższą okazję, np. urodziny, czy nawet na następne święta, a także zrecenzować niektóre produkty.
W tym roku moim największym świątecznym marzeniem było kupienie rurki do Pole Dance, którą po długich negocjacjach, za zgodą rodziców zamontowałabym w salonie. Z tego względu większość członków mojej rodziny zamiast prezentów dawała mi koperty z pieniążkami w środku, aby powiększyć mój mały fundusz oszczędnościowy stworzony oczywiście w celu zebrania aż 1200 zł na zakup owej rurki.
Przechodząc już jednak do prezentów, które mam fizycznie przy sobie, zacznę od tych kosmetycznych, gdyż to one przeważały tegorocznej Wigilii. Jak to bywa, u większości dziewczyn, perfumy, zwłaszcza te drogie, jakimś nieznanym sposobem bardzo szybko się zużywają. Duży odsetek kobiet bez pachnidła czuje się bardzo nieswojo i do nich zaliczam się również i ja. Ostatnimi czasy flakoniki na mojej półeczce prawie świeciły pustkami, więc kiedy ujrzałam w świątecznych paczkach aż dwa, naprawdę się ucieszyłam.
Pierwszy "Naomi Campbell Wild Pearl", który prawdę mówiąc jest wodą toaletową, ma w sobie nutę świeżego melona i soczystej brzoskwini, które dopełnione są aksamitnym zapachem kwitnącej jabłoni. Serce stanowi połączenie fiołka, jaśminu oraz szlachetnego różowego pieprzu. Egzotyczna wanilia, szlachetny cedr oraz piżmo tworzą uwodzicielskie zakończenie.
Jest to zapach, który zdecydowanie przypadł mi do gustu, gdyż mimo przewagi owocowych i słodkich nut, nie jest mdły i według mnie bardziej nadaje się na sezon jesienno-zimowy, gdyż zamiast bycia orzeźwiającym i lekkim, należy do bardziej ciężkich, ale nie zbytnio duszących perfum, kojarzących się mi właśnie z chłodniejszymi dniami.
Drugi "S.Oliver For Her", którego głównymi nutami są różowy pieprz, liczi i bergamotka, a także róża turecka, piwonia i magnolia. Bazę natomiast stanowią ambra, piżmo i irys.
Ten zapach jest już znacznie cięższy od poprzedniego i według mnie idealnie nadaje się na chłodniejsze dni, chociażby ze względu na tak charakterystyczne dla tego okresu nuty piwoni, piżma i irysu. Jest bardzo podobny do swojego poprzednika, więc także zyskał moją aprobatę. Jednakże to pachnidełko przeznaczone zostało do sprzedaży tylko i wyłącznie na rynku niemieckim, więc jedyną drogą, bez opuszczania naszego kraju, by go zdobyć jest internet.
Otrzymałam także dwa kosmetyki pielęgnacyjne przeznaczone do ciała.
Pierwszy z nich, krem "Barwa Siarkowa" kupiłam w Rossmannie za pieniążki, które na kartę podarunkową wpłaciła mi ciotka chrzestna. Nie jest to mój pierwszy kontakt z tą marką kosmetyków. Jest to firma, która dopiero od niedawna wyszła na rynek i specjalizuje się przede wszystkim w kosmetykach przeznaczonych dla cer z niedoskonałościami, młodzieńczych, a przy okazji i trądzikowych oraz (co dla mnie stanowiło podstawę do kupna kremu) ogranicza nadmierne wydzielanie sebum i minimalizuje powstawanie zaskórników. Do tej pory używałam kremu silnie nawilżającego, który spisał się u mnie wzorowo. Nie wywołał u mnie żadnej reakcji alergicznej (jestem osobą z cerą skłonną do uczuleń na kremy), a także nie podrażnił skóry przy aplikacji, co niestety przy pierwszym spotkaniu z nowym kremem zdarza mi się często. Dlatego też zdecydowałam się ponownie wybrać tę markę, lecz tym razem wybrałam krem matujący, który również od razu mi przypasował. Szybko się wchłania, nie zawija i co najważniejsze - faktycznie skórę matuje.
Drugi kosmetyk otrzymałam od mojej przyjaciółki, Kariny i jest to krem, który podobno ma modelować i powiększyć biust o nawet 2 cm ! Czy w to wierzę ? Bardzo słabo, ale myślę, że na pewno uda mu się choć trochę napiąć samą skórę i przez to lekko unieść piersi. W każdym razie, bardzo lubię tego typu prezenty, gdyż zawsze się one przydają.
Następne kosmetyki tyczą się już bardziej poszczególnych miejsc na twarzy.
Kolejnym produktem, który kupiłam w Rossmannie za pieniążki z karty podarunkowej, którą otrzymałam od cioci chrzestnej jest odżywka do rzęs firmy "Long4Lashes". Szczerze mówiąc, gdybym nie zobaczyła efektów stosowania tego produktu na mojej przyjaciółce, nigdy bym go nie kupiła, oczywiście ze względu na naprawdę wysoką cenę - 80 zł, za 3 ml zawartości. Zawsze chciałam nabyć tę odżywkę, lecz zawsze odstraszała mnie jej cena. W te święta stwierdziłam, że Boże Narodzenie jest okazją, kiedy możemy kupić coś, na co normalnie nie wydalibyśmy aż tylu pieniędzy. Poza tym, produkt ten naprawdę działa cuda i bardzo zagęszcza rzęsy. Ma tylko jeden minus - po zakończeniu sześcio-miesięcznej kuracji rzęsy stają się o wiele słabsze i dużo z nich wypada. Oczywiście, nie wracają do staniu sprzed kuracji, lecz nie wyglądają już tak, jak podczas stosowania odżywki. Jedynym sposobem utrzymania naprawdę świetnego efektu, jest regularne kupowanie odżywki, na co szczerze mówiąc szkoda mi pieniędzy. Z resztą, na pewno zrobię post o postępach mojej kuracji i zrecenzuję ten produkt.
Kolejnym kosmetykiem ze zdjęcia powyżej jest moja ulubiona mascara marki Rimmel London "Extra 3D Lash", którą dostałam od rodziców i która posiada jedną, najważniejszą dla mnie cechę - ma malutką i wąską szczoteczkę. Należę do zwolenniczek właśnie takich mascar, gdyż podczas tuszowania rzęs dużą szczoteczką, sam tusz oprócz tam, gdzie ma być docelowo zaaplikowany, pojawia się także na całych powiekach. Według mnie, niektóre mascary mają chyba za dużą szczoteczkę w stosunku do mojego oka, gdyż nie umiem pomalować nimi rzęs bez ubrudzenia czegoś jeszcze. W każdym razie, jeżeli macie podobny problem z mascarami do mojego i właśnie szukacie swojego ideału, to gwarantuje wam, że właśnie znalazłyście.
Trzecim produktem jest peeling do ust w pomadce, firmy Eveline, który dostałam od mojej przyjaciółki, Julii. Według producenta zawiera on specjalistyczne, pielęgnujące olejki oraz - co zauważyłam sama, drobinki peelingu są naprawdę dobrze wyczuwalne i jest ich sporo. Moje usta nie mają raczej skłonności do pierzchnięcia, jednak bardzo lubię o nie dbać i smarowanie ich codziennie tym kosmetykiem będzie dla mnie przyjemnością.
Kolejny prezent, który widzicie powyżej również otrzymałam od mojej przyjaciółki, Julii. Jest to naprawdę elegancki i smukły power bank firmy "Tutilo". Bardzo zaskoczyła mnie torebeczka, znajdująca się obok niego, kiedy rozpakowywałam podarek. Okazało się, że urządzenie wkładamy do środka torebki, aby nie uległo zarysowaniu, a także aby nie zgubiło się ono, w jak wiadomo - dość głębokiej damskiej torebce. Dodatkowo, naszą mini torebeczkę możemy przypiąć do paska tej większej i cieszyć się fajną ozdobą. Według mnie, wielkim plusem jest też wycięcie z boku torebeczki, które umożliwia nam ładowanie telefonu również wtedy, kiedy power bank znajduje się w jej wnętrzu. Zaciekawiona nieznajomą mi firmą, zajrzałam do internetu i dowiedziałam się, że torebeczka wykonana jest z prawdziwej skóry. Uważam, że ten prezent jest naprawdę udany, bo komu z nas ciągle nie rozładowuje się telefon ? Power banki są bardzo potrzebne, a szczególnie wtedy, kiedy są takie ładne i praktycznie zaprojektowane.
Książkę oraz pomadkę z tego zdjęcia otrzymałam od mojej koleżanki z klasy - Magdy, z okazji Wigilii klasowej, którą wedle tradycji każda klasa w szkole urządza. Od początku wiedziałam, co dostanę, gdyż Magda prosiła mnie, bym powiedziała jej, co chcę. Uważam, że był to naprawdę dobry pomysł z jej strony, gdyż dzięki temu nie otrzymałam czegoś, co nie przypadłoby mi go gustu lub czegoś, co by mi się nie przydało. Wybrałam książkę, o której niedawno naczytałam się wiele pozytywnych słów w internecie (oczywiście przednią jej tematyką są wampiry), więc mam nadzieję, że i mnie przypadnie ona do gustu. Dodatkowo, Magda kupiła mi matową pomadkę w błyszczyku, firmy Wibo "Million Dollar Lips", w której totalnie się zakochałam. Wybór koloru pozostawiłam jej i okazało się, że trafiła idealnie i wybrała mój ulubiony kolor - brudny róż. Sama formuła pomadki jest bardzo przyjemna, kremowa i prosta przy nakładaniu. Z pewnością stanie się ona moim must have kolejnych miesięcy, a także zobaczycie ją na moich ustach w najnowszych sesjach z outfit'ami.
Mały piesek, widoczny na uboczu zdjęcia, to nie tylko zwykła figurka. Pod, że tak to ujmę - pupcią pieska znajduje się małe pudełeczko z czekoladowym błyszczykiem. W sumie, jak teraz tak o tym myślę, to umieszczenie brązowego błyszczyku w miejscu, gdzie znajduje się tyłek jest dosyć jednoznaczne. W każdym razie, pomimo bardzo małej jego ilości, naprawdę pięknie pachnie i smakuje. Ten prezencik dostałam od mojej kuzynki i należy do średnio udanych, gdyż tak naprawdę nie potrzebny mi kolejny papilot do świątecznej kolekcji.
Mały piesek, widoczny na uboczu zdjęcia, to nie tylko zwykła figurka. Pod, że tak to ujmę - pupcią pieska znajduje się małe pudełeczko z czekoladowym błyszczykiem. W sumie, jak teraz tak o tym myślę, to umieszczenie brązowego błyszczyku w miejscu, gdzie znajduje się tyłek jest dosyć jednoznaczne. W każdym razie, pomimo bardzo małej jego ilości, naprawdę pięknie pachnie i smakuje. Ten prezencik dostałam od mojej kuzynki i należy do średnio udanych, gdyż tak naprawdę nie potrzebny mi kolejny papilot do świątecznej kolekcji.
Najdroższymi, ze wszystkich otrzymanych przeze mnie rzeczy były trzy sztuki majtek od, ostatnio dosyć popularnego projektanta Calvina Kleina. Jego bielizna od zawsze bardzo mi się podobała, lecz co do sprzedawanych staników nigdy nie byłam przekonana, dlatego też stwierdziłam, że święta są czasem, kiedy wydajemy pieniądze na rzeczy, których normalnie byśmy po prostu nie zakupili, gdyż prawdę mówiąc - 60 zł za parę majtek z gumką i napisem, to jak dla mnie spora przesada. Myślę jednak, iż taka okazja zdarza się tylko raz w roku i dlatego postanowiłam spełnić jedno z moich bardziej odległych życzeń i zakupiłam trzy sztuki, za które zapłaciłam 180 zł wraz z rabatem 15%, który otrzymałam od Zalando.pl, za zakup trzech rzeczy za kotę ponad 200 zł.
We wszystkich aukcjach wybrałam rozmiar S i ten właśnie idealnie na mnie pasuje. Majtki są bardzo rozciągliwe, przyjemne w dotyku i dobrze wykonane. Wybrałam jeden z bardziej popularnych modeli - czarne figi, następnie bardzo nietypowe i można powiedzieć, iż nawet lekko szalone - figi w geometryczne, czarno-białe wzorki oraz czarne stringi ze srebrną gumką.
Dlaczego kupiłam tak drogie, markowe majtki, skoro zawsze mówię, iż nie warto przepłacać ?
Myślę, że jak każda kobieta pragnęłam mieć choć jedną parę pięknej i drogiej bielizny, a nie tylko ledwo uszyte majtki z Aliexpress.com, które po kilku praniach stracą kolor,a w dodatku się rozerwą.
Od mojej przyjaciółki, Kariny, jako dodatek do prezentu otrzymałam jeszcze naprawdę urocze kapcioszko-skarpetki. Czy istnieje takie słowo ? Chyba nie, ale to, przez moje zakochanie w nich zaczęłam wymyślać swoje frazy... W każdym razie, papcie są naprawdę wygodne oraz elastyczne. Bardzo podoba mi się to, że idealnie przylegają do kostki i nie odstają, jak bywa to w przypadku większości ocieplaczy na stopy. Dodatkowo, są po prostu przeurocze.
Tę bluzkę również otrzymałam od mojej przyjaciółki, Kariny. Nie była ona dla mnie zaskoczeniem, gdyż sama ją sobie wybrałam, po wcześniejszym uzgodnieniu tego faktu z "prezentodawczynią". Przeglądając Facebooka, zauważyłam post mówiący o wielkiej promocji na stronie internetowej Thend.pl. Byłam już na niej wcześniej, lecz ceny ubrań troszeczkę odpychały mnie od zakupu czegokolwiek. Okazało się, że większość T-shirtów, w tym ten, w którym się zakochałam były w promocyjnej cenie tylko 20-stu złotych! Nie mogłam nie zaproponować tego prezentu Karinie, gdyż wiedziałam, że będę z niego bardzo zadowolona. Podkreślę również, że poprzednia cena wynosiła aż 59 zł. Nie wiem dokładnie, ale wydaje mi się, że wysyłka również była tańsza, gdyż za całość zapłaciłam tylko 21 zł z groszem. W każdym razie, bluzka ma świetny print i jest bardzo dobra jakościowo. Myślę, że będę ją często nosiła.
Przedostatnim prezentem jest sportowy stanik, który podarowała mi ciotka chrzestna. Zawszę mówię, że ona potrafi trafić w mój gust. Uważam, iż biustonosz jest naprawdę piękny i niespotykany. Świetnie prezentuje się na ciele i zwraca na siebie uwagę. Na pewno często będę nosiła go na zajęcia Pole Dance. Moja ciocia kupiła go w Primarku w Niemczech, więc niestety w Polsce ten model jest nieosiągalny.
Obydwie babcie w tym roku postanowiły, jak większość członków rodziny wspomóc mnie finansowo i podarowały mi pieniążki na rurkę w kopertach, lecz jedna z nich dala mi także chałwę. Jestem wielką zwolenniczką chałw w przeróżnych smakach i gdybym miała wybór - 3 kilogramy czekolady, a kilogram chałwy, wybrałabym właśnie ją, gdyż szczerze mówiąc - wolę chałwę od czekolady. Jednym jej minusem jest większa słodkość od samej czekolady, dlatego też jedzenie jej w dużych ilościach może skończyć się przesłodzeniem oraz nudnościami. Moja babcia zaopatrzyła mnie w roczny zapas chałwy, gdyż łącznie dostałam jej, aż 500 gram!
Przepraszam was bardzo za to, że post ten opublikowany zostaje tak późno, lecz napisanie go zajęło mi sporo czasu, a jak wiadomo - życie w liceum nie zostawia go za dużo w gratisie.
Koniecznie dajcie znać, co wy otrzymaliście pod choinkę oraz czy któryś z moich prezentów przypadł wam do gustu ?
świetne prezenty :) Zaraz zabieram się za ogl filmiku :)
OdpowiedzUsuńIdealnie Cię rozumiem jako licealistke :< super post!;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńU mnie pod choinką znalazł się portfel, kosmetyki, coś na osłodę, oraz kilka koszulek z carry. :)
Bardzo fajne prezenty :) Zapachów nigdy dość. :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie:
www.NKFN.pl
Bardzo fajne przenty:) kapcio-skarpetki są super:) i ten sweterek:) ogólnie wszystko mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńDostałaś świetne prezenty :) A najlepsze są chyba kapcie/skarpetki oraz topik , idealny do ćwiczeń! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam - http://xgabisxworlds.blogspot.com/ :)
Calkiem niezly blog, dobrze sie czytalo ! Szukasz moze prezentu dla rodziny chlopaka dziewczyny czy partnera biznesowego? Wejdz do mnie na strone i obczaj:
OdpowiedzUsuńKwiaty w pudelkach KATOWICE
Świetne prezenty dostałaś :) Najbardziej to podoba mi się sweterek oraz biustonosz sportowy nenxa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDostałaś świetne prezenty! :) Zaobserwowałam :)
OdpowiedzUsuńhttp://justynaksiazek.blogspot.com/
LINK DO KANAŁU
świetne! bardzo podoba mi się ten sporotowy stanik!
OdpowiedzUsuńno i majtki z calvina kleina<3 śliczne! sama mam jedna parę jednak jest trochę za mała.
little-jay999.blogspot.com
Widzę, ze lubimy te same perfumy :)
OdpowiedzUsuń