Coraz częściej i w coraz młodszym wieku zaczynają towarzyszyć nam przeróżne produkty nazywane powszechnie kosmetykami do makijażu. Z chęcią sięgamy po podkłady, by nałożyć "maskę" na swą twarz, w celu ukrycia wszelkich niedoskonałości. Dążymy do wykreowania wyglądu idealnego, bez skaz.
Niestety, na samym podkładzie się nie kończy. Jak pisałam wyżej, definicja kosmetyku to nie tylko ten jeden produkt.
Ostatnimi czasy na rynku pojawia się coraz to więcej tego typu artykułów, jak i również sposobów, by się nimi upiększyć.
Korektory, rozświetlacze, pudry, róże, bronzery ... to wszystko nakładamy systematycznie na naszą cerę.
Samo ukrywanie niedoskonałości skóry, czy też jej dokładne wygładzanie nie zaspokaja nas całkowicie. Pomijając już nawet produkty korygujące kształty twarzy, malujemy, a zarazem korygujemy oczywiście całe oczy - powieki i rzęsy, usta, a od niedawna dość mocno i często przesadnie, brwi.
Oszukujemy innych, gdyż chcemy by postrzegali nas jako piękne i zadbane. Boimy się siebie bez tej wytworzonej "maski". Nie chcemy się pokazywać innym bez makijażu, gdyż bez niego czujemy się nieswojo. Szczerze mówiąc to mogę się nawet odważyć na stwierdzenie - brzydko. Dużo dziewczyn bez chociażby wypudrowanej lekko twarzy nie czuje się tak ładnie, jak byłoby to z nałożoną w całości już "maską".
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że z czasem zaczynamy oszukiwać siebie same, wmawiając sobie, że tylko w pełnym makijażu jesteśmy olśniewające i możemy być szczęśliwe.
Im częściej nakładamy naszą "maskę", tym trudniej jest nam zerknąć w lustro bez niej.
Tym trudniej jest nam po prostu spojrzeć prawdzie w oczy.
Porównanie u mnie nie jest bardzo szokujące, gdyż nie zmagam się z bardzo rozległym trądzikiem. U znacznej ilości dziewczyn efekt jest bardziej widoczny, lecz mimo to widać, jak makijaż zmienia naszą twarz, jak zmienia nasz wygląd zewnętrzny.
Większe usta, wydatniejsze policzki, dłuższe rzęsy i większe oczy - to wszystko tak naprawdę jest chwilowe.
Zgadzam się, że makijaż może dodać kobiecie sporo pewności siebie i w ważnych spotkaniach oraz uroczystościach czasem naprawdę warto go wykonać, a potem obłędnie wyglądać, lecz czas na odsłonięcie prawdy po demakijażu nadejdzie i pozostanie po nim tylko sam zawód i ból ...
Czemu po zmazaniu mojej "maski" znów przemieniam się w brzydkiego potwora ?!
Czemu po zmazaniu mojej "maski" znów przemieniam się w brzydkiego potwora ?!
Czy warto zamęczać samą siebie, jak i cerę, a w dodatku oszukiwać wszystkich dookoła, dzień w dzień ?
Uważam, że nie, ale na to pytanie każda z was musi odpowiedzieć sobie sama ...
Filmik na moim kanale:
Zapraszam do pozostałych postów:
Filmik na moim kanale:
Zapraszam do pozostałych postów:
To prawda, makijaż ma ogromną moc. Widać to zwłaszcza u kogoś, kto nigdy się nie maluje. :)
OdpowiedzUsuńmój blog :)
Szczerze mówiąc zaczęłam się malować pół roku temu i używam tylko kremu bb i kredki do brwi czasami się zdarzy, że jak gdzieś idę to użyje cieni. Ale ostatnio gdy moja twarz nie jest bardzo czerwona staram się odpuścić sobie wszystko i tylko lekko nadaje kształt moim brwią i je przyciemniam :)
OdpowiedzUsuńJa maluje się wtedy kiedy mam na to więcej czasu jak śpieszę się rano na zajęcia to najczęściej tego nie robię http://moose-cosmetics.blogspot.com/2017/01/moja-aktualna-pielegnacja-wosow.html
OdpowiedzUsuńNiestety taka prawda, ja nie wyjdę z domu bez chociażby minimalnego makijażu.
OdpowiedzUsuńMakijaż to duża siła jednak i bez niego jesteśmy piękne! To tylko poprawa naszego samopoczucia i komfortu. Wyglądasz ślicznie zarówno w, jak i bez makijażu!
OdpowiedzUsuńshizuko-ai.blogspot.com
Rzadko się maluje, a jeśli już to naprawdę bez żadnych podkładów. Uważam że często się malując przyzwyczajamy skórę, czy też nasze oko do takiego wyglądu sądząc że tak jest lepiej. Wiele dziewczyn niepotrzebnie męczy i niszczy swoją twarz mocnym makijażem na codzień. Ja stawiam na naturalność :)
OdpowiedzUsuńOgromna różnica!
OdpowiedzUsuńtwoje rzesy to goal :)
OdpowiedzUsuńwww.blog017.blogspot.com
Ja osobiście "bardziej" zaczęłam się malować na codzień dopiero od września. Wcześniej cały czas chodziłam bez makijażu, jedynie do kościoła czasem przeciągnęłam rzęsy tuszem, albo na jakieś inne wyjście, ale to rzadko. Mam 20 lat, więc cóż xd Późno, choć teraz mój makijaz składa się jedynie z elyniera i tuszu. Da się żyć bez makijażu :D
OdpowiedzUsuńNie ukrywam też, że często śmieszą mnie za bardzo wymalowane dziewczyny xd
Pozdrawiam, Ev :)
artystycznie-specyficznie.blogspot.com